loader
Zdrowa dieta

Dlaczego boimy się mówić rodzicom, co mają robić?

Ostatnio dostałam wiele historii sukcesu od rodziców, którzy dołączyli do grona "Tej Mamy". Zabrali głos i zmienili kulturę jedzenia przekąsek w klasie lub drużynie sportowej swojego dziecka (przeczytaj "Zmień kulturę jedzenia przekąsek: 3 kroki do podjęcia już teraz" oraz "Bądź odważny. Podejmij działanie. Dokonaj zmiany.").

Ale od czasu do czasu słyszę też od sfrustrowanych rodziców. W poniedziałek dostałam taką wiadomość od przyjaciółki:

"Trener piłki nożnej mojego syna dał mi zielone światło na wysłanie maila do rodziców w sprawie przekąsek. Ale po wysłaniu listu z przekąskami, trener poczuł, że dyktuję rodzicom, co mogą, a czego nie mogą przynieść. Poprosił mnie o wysłanie kolejnego maila, w którym wyjaśnił, że oferuję jedynie sugestie dotyczące zdrowych przekąsek".

Nie mam zamiaru wskazywać palcem na trenerów. Na wypadek, gdybyś myślał o pozostawieniu gniewnego komentarza, wiedz, że uważam, iż trenerzy są wspaniali. Moi synowie obaj mieli wspaniałych - i wiem, że chcą tego, co najlepsze dla dzieci.

Nie wyróżniam trenerów, ponieważ jest to częsta reakcja wielu różnych osób (w tym nauczycieli, dyrektorów i dyrektorów przedszkoli) na pomysł tworzenia zasad dotyczących jedzenia, które rodzice mogą przynosić, aby dzielić się nim z innymi dziećmi. Nawet jeśli te zasady nie dyktują rodzicom, co mogą podawać w domu swojemu dziecku.

Istnieje obawa przed mówieniem rodzicom, co mogą, a czego nie mogą robić, jeśli chodzi o jedzenie. Strach przed rozgniewaniem rodziców. Strach przed tworzeniem polityki.

Istnieje mnóstwo innych zasad mających na celu zapewnienie naszym dzieciom bezpieczeństwa i zdrowia, kiedy są w szkole i w innych miejscach - od drobnych rzeczy (jak zakaz noszenia sandałów na zajęcia w-f i wymaganie ochraniaczy na treningi piłki nożnej) do dużych (nie można przynosić broni do szkoły i nie można palić w budynku lub w jego pobliżu). Wszystkie te zasady mają na celu ochronę naszych dzieci.

Ale z jakiegoś powodu, odżywianie nie wydaje się mieć takiej samej wagi.

Nawet jeśli wszyscy w pokoju zgadzają się, że jabłko jest lepsze dla dziecka niż torebka Doritos, ludzie denerwują się mówiąc to na głos - w obawie, że obrażą kogoś, kto daje swojemu dziecku Doritos. Zaufaj mi, kiedy mówię, że mój trzecioklasista jadł Doritos i uważa je za bombę. I nie czuję się urażona. Bo zgadnijcie co? Jabłko jest dla niego lepsze niż Doritos. Fakt.

Jeśli chcemy chronić długoterminowe zdrowie i dobre samopoczucie naszych dzieci, musimy stworzyć odpowiednią politykę. Jeśli chcemy odwrócić kurs i zobaczyć, jak wskaźniki nadwagi, otyłości, cukrzycy typu 2, nadciśnienia i wysokiego cholesterolu u dzieci spadają, a nie rosną, musimy tworzyć politykę. Jeśli chcemy, aby nasze dzieci polubiły smak prawdziwego jedzenia - zamiast karmić je śmieciami w szkole, kościele i na meczach sportowych, a potem nazywać je "wybrednymi" - musimy stworzyć politykę.

Nie zawsze jest to łatwe. Choć wielu rodziców poczuje ulgę, kilku może się obrazić. I wścieknie się. Ale dlaczego to ma większe znaczenie niż zdrowie naszych dzieci?